niedziela, 23 czerwca 2024

Zamarznięte łańcuchy (2)

I

W Kejtu panowała nerwowa atmosfera. Ludzie przemieszczali się między domami niczym mrówki. Ktoś krzyczał, ktoś inny płakał. Dziwnie to wyglądało. Coś nadało ruch i pośpiech miastu, które nigdy go nie posiadało. 
Oni już wiedzą – pomyślała Inari. – Jak potężny w rzeczywistości musiał być wstrząs?
Postanowiła nie tracić czasu i od razu iść do magistratu. Jeśli działo się coś złego, tam, z pewnością już o tym rozmawiają. Nie myliła się. Tłumy niczym w transie ciągnęły pod niewysoki, kamienny budynek okrzyknięty magistratem.
- Przepraszam! Ja muszę przejść! – mówiła, prąc do przodu.
Na jej widok ludzie ustępowali. Odprowadzali ją ponurymi spojrzeniami. Przedostała się prawie na środek pomieszczenia. W szczelnym kręgu tworzonym przez wojskowych, na niewielkim wzniesieniu, stali jej ojciec - generał Gantala oraz sędzia.
Przemawiał generał:
- Przed godziną wysłałem nad ocean zwiadowców. Zorientują się co wywołało wstrząsy i dopiero przedyskutujemy dalsze kroki.
- A co tu chcecie dyskutować? Znowu nas zaatakowały te bydlaki z południa!
Inari spojrzała w tłum, ale nie potrafiła zidentyfikować właściciela głosu w tłumie.
- Nie wyciągajmy pochopnych wniosków – poprosiła sędzia. – Pamiętajmy, że pomiędzy państwami Terminala został zawarty sojusz.
- Srojusz! – wrzasnął chuderlawy chłopak, któremu udało się wcisnąć łeb pomiędzy kordon wojskowych.
- Żadne państwo nie ma prawa atakować innego bez wcześniejszego wypowiedzenia wojny – wyrecytowała sędzina usiłując przy tym nie ziewać.
- Srojny! – odpowiedział merytorycznie chuderlak.
- Gdzie byłaś?
Inari dopiero teraz zauważyła, że stoi obok Rosy. Blondyn o tępawym spojrzeniu był ubrany w szary wojskowy strój z herbem Lodowej Bariery.
- Za miastem – odparła niechętnie. – Długo już rozmawiają?
- Wystarczająco długo, aby nie dojść do żadnej konkluzji.
- Zaatakujmy ich pierwsi! – zawołał ktoś z końca sali i zaraz otrzymał poparcie kilku innych słuchaczy.
- Krążą pogłoski – Rosa mówił zniżonym głosem: -  że ci z Krainy Dziesięciu Ostrzy chcą zerwać sojusz. Zbudowali nawet jakąś super tajną broń.
- Co to za bzdury? – zdenerwowała się Inari.
- Żadne bzdury! – oburzył się. – To są sprawdzone informacje od naszych szpiegów.
- Wstrząsy nie mają nic wspólnego z Krainą Dziesięciu Ostrzy – odparła ponuro. – Możesz przekazać sędzi Ruko, że posiadam ważne informacje.
Rosa popatrzył się tępo na Inari. Kilka sekund przetwarzał jej prośbę, po czym wystąpił ze zwartego szeregu.
- Sędzino, generale – zwrócił się do dwóch najważniejszych osób w Kejtu. – Inari chciałaby zabrać głos.
- Inari? – zdziwiony generał powtórzył imię córki.
- Tańcząca księżniczka Lodowej Bariery ma nam coś do powiedzenia? – Ruko ożywiła się pierwszy raz od początku spotkania.
Inari poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu. Ton Ruko był wzgardliwy. Zupełnie jakby mówiła: „o, to jest ta dziewczynka w niczym nieprzypominająca wielkiej Kjølen”.
Sędzina była niewiele starsza od niej, ale dzielił je o wiele grubszy mur niż smoki i cały świat. Jakaś niedopowiedziana zaszłość, nienawiść, coś co sączyło się przez lata. Niezbyt intensywna, ale wyczuwalna przy każdym spotkaniu.
- Srańcząca!
Żołnierze przepuścili dziewczynę do przodu.
- Pani sędzio, generale – Inari postanowiła nie zrażać się. – Nie zostaliśmy zaatakowani przez żaden z krajów Terminala. Wstrząsy wywołały Trishula, Brionac i Gungnir.
Dotąd ledwie słyszalne szepty przemieniły się w histeryczny słowotok niosący się przez cała salę.
- Cisza! Cisza! – wrzasnęła Ruko. – Dajcie jej mówić!
-  Byłam nad oceanem. Widziałam jak łańcuchy na lodowej bramie zerwały się, a w ścianie powstała wyrwa.
Słowa otworzyły piekło i o jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji można było zapomnieć. Każdy coś mówił usiłując przekrzyknąć sąsiada.
- Tańcząca księżniczka ochroni nas przed gniewem Trishuli!
- Umrzemy!    
- Cisza! Cisza! – wrzeszczała Ruko, ale jej głos niknął w obłędzie.
 - Jak to? – Gantala zwrócił się do córki. – Przecież podtrzymuje je zaklęcie. To niemożliwe! I wyrwa? Przecież…
Ale ona sama tego nie rozumiała. Ich wiara w jej słowa miała niewielkie znaczenie. Za godzinę wrócą zwiadowcy i doniosą o tym, czego sama była świadkiem.

II


Gabinet sędziny był przestronny. Na jasnych ścianach wisiały portrety rodzinne , największy, znajdujący się na wprost drzwi przedstawiał małą Ruko w objęciach ojca. Po środku stało ciężkie biurko z czarnego drewna. Za nim wysokie krzesło ze zdobieniami, zaś przed dwa proste taborety dla gości, a naprzeciw nich okno z widokiem na magistrat.
- Jakie działania podejmiemy, generalne? – spytała od razu. – Oczywiście, poprę pana we wszystkim – zapewniła.
Najlogiczniejszym posunięciem była naprawa szkody. Gdy powstaje dziura w drodze, należy ją zasypać. Gdy stłucze się szyba, należy wstawić nową. Praktyczne rozwiązana są najlepsze, ale jaka praktyka podziała na czarodziejską bramę? Wyłącznie zaklęcie.
Co pozostawało po odrzuceniu magii i skupieniu się na praktycznym rozwiązaniu? Czym uszczelnić wyrwę? Zabić dechami? Zamurować? Nie, to idiotyzm. Pęknięcie powstało wysoko, jakiś kilometr nad ziemią i nawet jeśli jakimś sposobem udałoby się opanować problemy techniczne to nikt o zdrowych zmysłach nie podejdzie tak blisko szklanej ściany, aby spojrzeć na grozę lodowego piekła. Tylko Inari nie czuła lęku przed Trishulą. Jak głupią córkę sobie wychował, aby nie znała strachu?  Nie, ona jest jak Kjølen – nieustraszona i silna. 
- Musimy zastanowić się nad ewakuacją ludzi – dodała Ruko. – Nie, to za wcześnie – odpowiedziała sama sobie.
- Wcześnie albo późno. Nie wiemy. Magia nie przekłada się na ludzkie zasady – odparł Gantala. – Możemy jedynie obserwować. Jeszcze dzisiaj wyślę wiadomość do pozostałych generałów. Wspólnie coś postanowimy.
- Generał już postanowił – westchnęła ciężko Ruko.
Jej wzrok utknął w oknie. Przed magistratem nadal kłębił się tłum ludzi.
- Spróbujecie użyć medalionu Lodowej Bariery, prawda?
Nie odpowiedział.
- Muszę ją zabrać z miasta.
- Kogo? - sędzina na chwilę straciła wątek. – Inari?
- Obawiam się o jej życie – przyznał. – Teraz ludzie są nieprzewidywalni.    
- Zawsze uważałam, że okrzyknięcie jej jakąś tam księżniczką, czy córką zbawicielki sprowadzi na nią kłopoty.
- Ludzie po śmierci Kjølen musieli czerpać skądś nadzieję.
- A teraz siłą zabiorą tę nadzieję i złożą ją w ofierze Trishuli, a potem zacznie się nowy kataklizm i nowa wojna – zawyrokowała ponuro. – Przydziel jej ochronę.
Gantala pokręcił głową.
- Potrzebuję wszystkich żołnierzy przy lodowym lochu. Jeśli smoki się wydostaną to będzie nasza jedyna linia obrony. Licha, bo licha, ale zawsze jakaś. 
- W takim razie wyślijmy ją do Vasary – zaproponowała. – Opowie generałowi Grunardowi o zamarzniętych łańcuchach. Musimy działać szybko – wstała z miejsca i przeszła się do okna. - Przed wyjazdem będę chciała z nią jeszcze porozmawiać. 


Zamarznięte łańcuchy (3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz